Przejdź do głównej zawartości

Lizak / Inga Sałajczyk



Kilka lat temu bezdomna kotka urodziła kotki. Niedługo potem usłyszeliśmy miauczenie i znaleźliśmy w trawie słodkiego i uroczego kociaka. Okazało się, że kotka jednak go porzuciła. Był bardzo malutki, miał błękitne oczy i szarą sierść, mieścił się w dłoni. Jak najszybciej chcieliśmy pobiec do babci, żeby jej o nim powiedzieć, ale zaczął nas lizać po twarzy i po rękach, dlatego nazwaliśmy go Lizak. Czy wiecie, że wszystkie małe kotki niemowlaki mają niebieskie oczy? I trzeba je karmić mlekiem z pincety! Lizaka karmiła tak nasza babcia.

Lizak był wesołym słodziakiem, miał legowisko w garażu, często się z nim bawiliśmy. A poza tym był oryginałem – potrafił pływać „kotkiem”. Ten styl pływania właściwie jest taki, jak pływanie „pieskiem”, tylko że w tym przypadku pływa kot. Lizak pływał  w basenie.

Kiedyś wezwano karetkę po dziadka. Lekarz spytał dlaczego kot nazywa się Lizak. Babcia dała kota lekarzowi na ręce, a Lizak natychmiast polizał doktora.

Za co kochał nas Lizak? Za legowisko, za jedzenie, za opiekę. Dlatego nas lizał.
Nasz kot Lizak miał rok,  gdy nagle zniknął. Jego legowisko było puste,  nie było go  w garażu, ani na dworze, w ogóle nigdzie go nie było...

Niedawno pojechaliśmy rowerami na koniec ulicy i zauważyliśmy tam naszego Lizaka z małymi, słodkimi kociętami. Wtedy okazało się, że nasz Lizak to dziewczynka, a właściwie mama kotka i ma dwa malutkie kociątka. Cieszymy się, że żyje i ma się dobrze.

Tekst: Inga Sałajczyk, klasa 3A /2017/
Foto: Julia Gałązka, klasa 3A /2017/

Tekst ukazał się w 3. numerze gazety szkolnej w roku 2017