Przejdź do głównej zawartości

Prezent / Adrianna Sitarska



Zazwyczaj nie mogę się wprost doczekać świąt. Jest to najlepszy czas w całym roku. Jak można nie kochać Bożego Narodzenia!

Obudziłam się oczywiście najwcześniej ze wszystkich członków rodziny. Uświadomiłam sobie, że w końcu dzisiaj jest ten długo wyczekiwany przeze mnie dzień - Wigilia Bożego Narodzenia. Podekscytowana tym faktem podniosłam się z łóżka i spojrzałam za okno. W powietrzu swobodnie unosiły się zgrabne płatki śniegu. Cały ogród był obsypany białym puchem, a oczko wodne całkowicie zamarzło. Nawet na dachu garażu zalegała dość gruba warstwa śniegu. Nie mogłam się napatrzyć na ten nieprawdopodobnie piękny zimowy krajobraz. Wiedziałam przecież, że ten piękny obrazek wkrótce zniknie, śnieg się rozpuści i znowu zapanuje szara jesienna aura. Nagle wpadłam na pomysł, żeby na dużej kartce papieru namalować ten cud zza okna. Lekcje plastyki nie poszły w las, obraz wyszedł niczym arcydzieło! Wszystko wydawało się sielanką aż do momentu, gdy do pokoju weszła mama. Z jej srogiej miny wywnioskowałam, że mam przechlapane...
- Co się tu dzieje? Dlaczego tak rano wstałaś? - spytała mama.
- Mamo, dzisiaj jest w końcu ten wyjątkowy dzień, Wigilia. Cały rok czekałam na Boże Narodzenie... A za oknem jest tak pięknie, że postanowiłam namalować ten krajobraz... - zaczęłam tłumaczyć.
Mama spojrzała wymownie na mój biały dywan, który nie był już taki biały, ponieważ został potraktowany niebieską i zieloną farbą. Gdy to zobaczyłam, sama zzieleniałam z przerażenia i wstydu. Oczami wyobraźni już widziałam karę, jaką wymierzy mi mama za chwilę.
Ale mama powiedziała:
- No cóż, dzisiaj Wigilia, więc ci odpuszczę, ale musisz wyczyścić dywan, masz na wypranie dywanu godzinę.
- No dobrze. - odpowiedziałam z ulgą.
Mama wyszła zamykając za sobą drzwi pokoju. Ja jednak pomyślałam, że szkoda marnować taki piękny śnieg (który pewnie za chwilę zniknie), więc odłożyłam pranie dywanu na później. Założyłam ciepłe buty, puchową kurtkę, wełniany szalik i czapkę. Po cichu wymknęłam się na dwór i zaczęłam lepić bałwana. Przy zabawie czas leciał nieubłaganie. Pomyślałam, że fajnie by było trochę pojeździć na sankach. Poszłam do garażu i wyjęłam moje stare sanki z dzieciństwa. Wyszłam za bramę i skierowałam się w stronę małego parku znajdującego się w naszym sąsiedztwie. „Tam na pewno będą wielkie zaspy śniegu”, pomyślałam.
Przeczucie mnie nie zawiodło. Wdrapałam się na sam szczyt największego śniegowego usypiska i usiadłam na sankach. Zjeżdżałem i zjeżdżałem, chyba z dziesięć razy. No i w tym momencie przypomniałam sobie o dywanie.
Szybko wróciłam do domu, cichutko zamknęłam za sobą drzwi, odłożyłam kurtkę
i buty na miejsce. Poszłam do łazienki, w misce przygotowałam roztwór z płynu
do czyszczenia dywanów i wody, wzięłam wielką szczotkę i przemknęłam się do mojego pokoju. Naprawa szkody zajęła mi zaledwie pół godziny. Zaraz potem zawołałam mamę, by jej pokazać wynik mojej pracy. Gdy to zobaczyła, szybko pobiegła do sypialni i wróciła z czerwonym pudełkiem, obwiązanym złotą wstęgą.
- Co to jest mamusiu? - zapytałam zdziwiona.
- To jest nagroda za twój trud - odpowiedziała.
Usiadłam na łóżku i zaczęłam rozpakowywać prezent. Na wierzchu leżała lalka, zupełnie taka, o jakiej marzyłam do mojej kolekcji. Ale pod lalką było jeszcze coś... na dnie pudełka leżał namalowany przeze mnie rano obrazek. Był oprawiony w piękną ramkę i wyglądał jeszcze lepiej niż wtedy, gdy zostawiłam go w pokoju.
Mama powiedziała mi, że kiedy go zobaczyła, tak bardzo jej się spodobał, że postanowiła go oprawić i powiesić w salonie nad kominkiem.
Potem, o godzinie 18.00 przyszli goście na wieczerzę wigilijną. Wszyscy usiedli przy stole nakrytym białym obrusem, pod choinką leżały prezenty. Podano pyszne potrawy, nawet ja zjadłam aż pięć pierogów z kapustą, tak bardzo mi smakowały. Ale to, co najważniejsze dla mnie w tym dniu, wydarzyło się w moim pokoju przed wieczerzą. Prezent od mamy był dla mnie najcudowniejszą nagrodą tego dnia. Mój zimowy krajobraz wisiał w centralnym miejscu salonu i wszyscy mogli go podziwiać. Czułam się jak prawdziwa artystka. Tych świąt z pewnością nie zapomnę.

Tekst: Adrianna Sitarska, klasa 7A /2018/
Ilustracja: niepodpisana z archiwum pracowni plastycznej

Opowiadanie zostało opublikowane w gazecie szkolnej A W TYM SĘK Nr 1 /2018