Tego dnia Iza obudziła się bardzo wcześnie. Promienie słoneczne wypełniały jej pokój, a w kuchni na dole babcia z dziadkiem wesoło rozmawiali. Szybko się ubrała i pobiegła na śniadanie. Dziadkowie ucieszyli się na jej widok i uściskali wnusię. Świeże bułeczki z serkiem i gorąco kakao - taki zestaw Iza lubiła najbardziej.
Dziadek postanowił, że pójdą razem na grzyby. Do lasu były 2 kilometry. Szli drogą wzdłuż rzeczki i zachwycali się widokami. A las mienił się kolorami. Z daleka żółciły się korony brzóz, a ich białe pnie kontrastowały z ciemną ścianą sosnowego zagajnika. Tu zielone i brązowe plamy, tam czerwone i pomarańczowe, a może rude.
- Jak tu pięknie! - powiedziała babcia.
- Ile tu liści! I tak szeleszczą pod nogami. I pachną. - Iza biegała wokół drzew.
Dziadek zatrzymał się, popatrzył i powiedział: - dobra dziewczyny, przyszliśmy na grzyby, to zaczynamy pracę. I już za chwilę nachylił się i włożył do koszyka pierwsze borowiki. A potem kolejne i kolejne... W sosnowym zagajniku rosło całe mnóstwo gąsek. Musiał chodzić na czworakach, bo młode sosenki rosły blisko siebie. Obok brzóz babcia znalazła czerwone koźlarze, trochę borowików. Jej koszyk szybko się zapełnił grzybami.
Usiadła na pniu i odpoczywała. Było tak cicho!
Tylko Iza ciągle miała pusty koszyczek. Nachyliła się i już miała włożyć do niego liście, gdy nagle jeden listek poruszył się. Co to? Iza zaczęła się przyglądać. Liście brzóz, dębów, sosnowe igły..... Barwny dywan dobrze maskował mieszkańców lasu. Ale Iza już je zobaczyła. Jeże, dwa jeże postanowiły ogrzać się w promieniach słońca. Nisko wiszące gałęzie sosny tworzyły zaciszne miejsce. To była dobra kryjówka. Iza z radością patrzyła na zwierzątka. Nie poruszała się i milczała. Podniosła się dopiero wtedy, gdy jeże ukryły się. Żałowała tylko, że nie miała telefonu. Mogła nagrać film.
Szła do babci i zobaczyła całą rodzinę maślaczków. Było ich dużo. Trafiły do koszyczka.
Iza powiedziała dziadkom o jeżach. Babcia pochwaliła wnuczkę, że nie przestraszyła zwierzątek. Kiedy wrócili do domu, Iza natychmiast zasnęła, zaś dziadek posegregował grzyby i oczyścił. Babcia większą część grzybów ususzyła. No i oczywiście ugotowała zupę grzybową.