Cześć jestem Marysia i mam 13 lat. Mieszkam w małym domku jednorodzinnym na ul. Kwiatowej razem z moimi rodzicami i siostrą Kasią i bratem Hubertem. Chodzę do 7c w szkole im. Ksawerego Opałki w Łomiankach. Jestem pierwszym rocznikiem, który poszedł do siódmej klasy, a nie tak jak moi poprzednicy do gimnazjum. Jednak dzisiaj nie chciałam wam opowiedzieć o sobie. Dzisiejszą historię chciałabym poświęcić mojej ulubionej sąsiadce pani Genowefie. Towarzyszy mi ona odkąd tylko pamiętam. W dzieciństwie zastępowała mi ona babcię, której nigdy nie poznałam. Zawsze mogłam na nią liczyć i w zimowe popołudnia codziennie zapraszała mnie na zupę lub własnoręcznie robione ciasteczka. Żeby jej się zrewanżować pomagałam jej w każdej najmniejszej czynności. Ze względu na jej podeszły wiek każdego dnia po szkole wychodziłam na godzinny spacer z jej psem rasy York Terier. Wabił się Grafit. Wyjście z nim to była dla mnie sama przyjemność. Wszystko układało się pomyślnie kiedy na drodze do szczęścia pojawiła się choroba.
Starsza pani leżała nieruchomo na podłodze w kuchni. Gdy ją ujrzałam nie omal sama nie zemdlałam. Myślałam, że to już koniec. W głowie układały mi się najgorsze scenariusze. Postanowiłam jednak, że nie będę tam stać jak słup soli. Zaczęłam działać. Ostrożnie zbliżyłam się do nieprzytomnej staruszki i starałam sobie przypomnieć co mówiła pani pielęgniarka. Tłumaczyła ona jak trzeba postępować w takiej sytuacji. Pierwsze co zrobiłam to przyłożyłam ucho do jej ust i oczy skierowałam na klatkę piersiową, by wyczuć jej oddech. Na szczęście pani Genowefa oddychała. Potem rozkazałam wnuczkowi zadzwonić pod numer 112. Coś mnie podkusiło i postanowiła, że ponownie przyłożę twarz do jej ust. Jednak tym razem nie wyczułam u niej oddechu. Natychmiastowo przystąpiłam do masażu serca. Po trzydziestu uciśnięciach sprawdziłam ponownie. Nadal nie oddychała. Postanowiłam, że przejdę do sztucznego oddychania. Po dwóch wdechach wyczułam oddech u pani Genowefy i w tym samym momencie przyjechała karetka, która przewiozła panią Genowefę do szpitala.
Moja ukochana sąsiadka spędziła prawie miesiąc w szpitalu. Po tym czasie wróciła do domu. Od razu zauważyłam, że zmieniła się ona z wyglądu. Powiedziała mi, że lekarz stwierdził u niej zawał serca. Mówił też, że bez takiej profesjonalnej i szybkiej pomocy to ta historia mogłaby się zakończyć tragedią. Po tym incydencie relacje pomiędzy mną a panią Genowefą nie pogorszyły się, lecz połączyła nas jeszcze silniejsza więź niż dotychczas.